ROZDZIAŁ II
"Nawet największy sukces w życiu publicznym nie wynagrodzi porażki w domu." Benjamin Disraeli
Niall
Usiadłem na fotelu opierając łokcie na kolanach bacznie obserwując krzątającego się po pokoju Liam'a. Muszę zastanowić się co dalej z nami będzie, ale jak mam myśleć racjonalnie, skoro paraduje przede mną w samych spodenkach skutecznie odciągając mnie od poważnych spraw? Złapałem za butelkę od piwa upijając kilka kolejnych łyków.
- Musisz tyle pić? - Zapytał stojący nade mną chłopak. Podniosłem głowę i wywróciłem teatralnie oczami wracając do butelki. Dopiero, gdy zniknęła połowa zawartości głęboko odetchnąłem odkładając ją na stolik.
- Ja piję, Ty palisz. - Skomentowałem złośliwie i rozłożyłem się wygodnie. Liam parsknął śmiechem krzyżując ręce.
- Więc robisz mi to na złość? - Zapytał a ja pokiwałem głową. Nie mam zamiaru go oszukiwać, jeśli on może wpaść w jeden nałóg ja mogę w drugi. Uśmiechnąłem się szeroko i stanąłem na nogi wpatrując się w jego brązowe oczy. - Ty nie masz problemów..
- Ty masz, a, o ile pamiętam jesteśmy razem. Więc twoje problemy są moimi. Pogódź się z tym. - Syknąłem i chciałem go minąć, ale ten złapał mnie za ramię przyciągając bliżej. Oparł się czołem o moje dłonią błądząc po policzku. Dobrze wiedział jak to na mnie działa. Dobrze wiedział jak on na mnie działa. I bardzo dobrze wiedział, że nie mogę się mu, wtedy postawić.
- Nie niszcz sobie przeze mnie życia.. - Poprosił błagalnym tonem, a jego oczy powoli zaczynały się szklić. Rozumiem, a raczej staram się zrozumieć jak to wszystko go boli. Lecz on musi zrozumieć, że za żadne skarby nie pozwolę mu odejść. Przynajmniej, póki nie będę pewien, że da sobie radę.
- Liam, kocham Cię i przejdziemy przez to razem... - Przejechałem po jego włosach uśmiechając się najczulej jak potrafiłem. - Czy tego chcesz czy nie. - Dodałem a ten przechylił się lekko muskając moje usta. Drżał. Drżał, bo to wszystko powoli rozrywało go od środka. Nie mam pojęcia jak jeden kruchy chłopak może trzymać w sobie tyle emocji. Dlatego muszę przy, nim być, niezależnie od tego co powie czy zrobi nie zostawię go, choćby było to jego ostatnie życzenie. Przejechałem dłonią po jego torsie dokładnie analizując każdy kawałek jego ciała. Był idealny, idealny, ale strasznie zamknięty. Odsunąłem go od siebie zastając zaskoczone spojrzenie.
- Mogę Cię o coś prosić? - Spytał niepewny, a ja automatycznie kiwnąłem głową.
- Zawsze możesz na mnie liczyć.
- Czy mogłaby przez jakiś czas zamieszkać z nami Kath?
- To twoja siostra, a to twoje miesz..
- Nasze mieszkanie Niall, dlatego Ty też musisz się zgodzić. - Uśmiechnąłem się na dźwięk słowa "nasze". Od, kiedy pamiętam Liam był strasznie odosobniony, dlatego każdy nawet najmniejszy przejaw jego uczuć czy myśli był o wadze złota i nawet tak zwykłym słowem oznaczającym nas razem nie można pogardzić.
- Pokój gościnny stoi przed nią otworem. - Zapewniłem i odsunąłem się od niego ruszając do kuchni. Jedyną rzeczą jaka znajdowała się w lodówce było światło, więc prędzej czy później i tak musiałem wyjść z domu zostawiając go. Tom mimo tego, że wie, że jesteśmy razem woli abyśmy nie pokazywali się tylko we dwóch, bo powoli robi się to podejrzane. Może i ma racje, co jak co, ale nie jestem najlepszy w pohamowywaniu się, jeśli chodzi o tego przystojnego szatyna. Ruszyłem do sypialni biorąc portfel i kurtkę, po czym pocałowałem Liam'a w policzek na pożegnanie i zniknąłem za drzwiami pukając do mieszkania obok.
- Taaak? - Spytał dobrze znany mi i dość dziewczęcy głos. Zza drzwi wyłoniła się niska blondynka o rażąco błękitnych oczach. Mimo faktu, że na zegarku widniała dokładnie dwunasta godzina, ta wyglądała jakby ledwo co zsunęła się z łóżka. Chociaż to nawet prawdopodobne widząc jasnoróżową piżamę którą kupił jej Harry. Przetarła zaspane oczy uśmiechając się uroczo na mój widok.
- Wybierzesz się ze mną..
- Do sklepu? - Zaśmiała się otwierając szerzej drzwi. - Tylko po to ostatnio do mnie przychodzisz. - Powiedziała z wyrzutem, ale po chwili znów się zaśmiała i ruszyła w stronę sypialni. - Daj mi dziesięć minut. - Przytaknąłem i usiadłem na krześle kuchennym wpatrując się w zegarek. Tak jak zapowiedziała tak wyszła. To niesamowite, że większość dziewczyn na przygotowanie się potrzebuje ponad trzydziestu minut, a takiej jednej Ann starcza jedna trzecia, żeby wyglądała jak bóstwo w zwykłych poprzecieranych jeansach i białym T-shircie. Nie mam pojęcia jak Louis mógł ją zostawić, na szczęście przynajmniej ona nie ma mu tego za złe. Podeszła do mnie uśmiechnięta i złapała pod rękę prowadząc w stronę drzwi.
- Tym razem ja jadę w wózku. - Zapowiedziała, a ja tylko przytaknąłem. Co jak co, ale ja nie mam zamiaru zadzierać z tym małym diabłem. Niby to takie niewinne, ale jej dom poszedł z dymem po sylwestrowej imprezie dwa lata temu. Dlatego z resztą dzisiaj mieszka tutaj. Otworzyłem jej drzwiczki a ta z gracją usiadła na miejscu zakładając nogę na nogę.
- Dzisiaj gdzieś balujemy? - Spytała jeszcze lekko ochrypłym głosem. Alkoholiczka.
- Nie wiem musisz zapytać..
- Zayna?
- Czy zawsze musisz za mnie..
- Kończyć zdania?
- To nie..
- Owszem, jest zabawne. - Zaśmiała się, a ja z pewnością zarumieniłem się ze złości, ale po chwili, gdy spojrzałem na jej śnieżnobiały uśmiech mi przeszło. W końcu nie umiem się na nią złościć. To cholerne małe dziewczę działa mi na nerwy nawet tym, że nie może działać mi na nerwy. Idiotyzm. Zaparkowałem przed supermarketem i zaczęło się. Najpierw 18-latka (chociaż wcale na taką nie wygląda) wymyśliła jakieś durne wyścigi do koszyka, który oczywiście przegrałem, bo dowiedziałem się, że takowy się odbył, gdy ona dobiegła pierwsza. Oszustka. Później postanowiła, że na zakupy daje nam piętnaście minut i, jeśli nie zdążymy przez najbliższy tydzień omijamy kluby szerokim łukiem. Nie chce mi się specjalnie wierzyć, że wytrzymałaby tyle, ale nie ważne. Oczywiście, że zdążyliśmy. Ekspresowe zakupy były naszą specjalnością. Otworzyłem bagażnik wkładając torby, gdy z głośników wydobył się dźwięk jednej z piosenek Cheryl Cole, a wraz z nią ciche podśpiewywanie przyjaciółki.
- Nie wiem dlaczego nic z tym nie zrobisz.. - Spytałem odpalając silnik. Dziewczyna spojrzała na mnie zdezorientowana.
- Z czym?
- Z talentem?
- Nie jestem pewna czy ekspresowe zakupy są jakimś..
- Dobrze wiesz, że mówię o twoim głosie Ann.
- Tak wiem, ale działa mi na nerwy fakt, że nie chcesz odpuścić.
- Bo się marnujesz.
- Nie prawda, jest masa dziewczyn śpiewających lepiej ode mnie. Nie mam zamiaru się ośmieszać.
- Gówno prawda.
- Wiesz lepiej?
- Boisz się, ale nie masz czego. Nasza szóstka zawsze jest przy tobie. Wiesz?
- Wiem, ale to nic nie zmienia. - Uśmiechnęła się i zakończyła rozmowę. Zawsze jak nie ma ochoty więcej rozmawiać wlepia wzrok w szybę i wykrzywia buzię w dziwnym dzióbku. Dziwna.
- Zastanów się jeszcze. - Poprosiłem, gdy wychodziła z samochodu. Udała jednak , że nic nie słyszała i poszła na górę zostawiając mnie samego z torbami. Gdy w końcu, ledwo wtargałem je na górę, Liam siedział na przeciw młodej, zapłakanej dziewczyny. Wnioskując po tych samych rysach twarzy i kolorze włosów to właśnie była jego siostra. Odstawiłem rzeczy do kuchni i ruszyłem się przywitać.
- Pytam po raz ostatni. - Powiedział dość srogim tonem Liam łapiąc się za głowę. - Kto do cholery jasnej jest ojcem?! - Krzyknął a biedna i zapłakana dziewczyna podskoczyła w miejscu. Złapałem chłopaka za ramię.
- Póki nie dowiem się, kto jest ojcem nie pomogę ci. Więc lepiej o tym się zastanów, nocując u którejś z koleżanek. - Warknął i wyszedł trzaskając drzwiami od sypialni. Zdezorientowana dziewczyna spojrzała na mnie, po podniosła się z miejsca ruszając w stronę drzwi. Jej brat był narwany, ale mimo tego, że działała mu na nerwy kochał ją. A, jeśli on to i ja.
- Przepraszam za niego. - Mruknąłem. - Jestem Niall.
- Kath. Miło mi. - Uśmiechnęła się niemrawo i minęła mnie robiąc kroki w stronę windy. Nie mogłem pozwolić na to, aby oddaliła się za daleko. Jeśli cokolwiek, by się jej stało Liam nie wybaczyłby tego mi, a co dopiero sobie. Złapałem ją pod rękę prowadząc w stronę innych drzwi.
- Mam dla Ciebie lepszy nocleg. - Zapewniłem pukając do mieszkania, z którego wyłoniła się brudna od czekoladowego sosu Ann.
- Żartujesz? Drugie zakupy w ciągu godziny? - Spojrzała na mnie wycierając usta. Dopiero po chwili zauważyła stojącą obok mnie dziewczynę zalaną łzami. Wysunęła się w jej stronę bacznie przyglądając. - No tak, Liam ma siostrę. - Uśmiechnęła się i wyciągnęła ku niej rękę. - Jestem Annabelle, a ty to..
- Kath. - Przedstawiła się lekko ściskając jej dłoń. Przyjaciółka wpuściła nas do środka, gdzie szczegółowo opisałem całe zajście z jej bratem.
- Jasne, mam wolny pokój, a towarzystwo zawsze się przyda. -Powiedziała, a Kath po raz pierwszy dzisiaj chyba uśmiechnęła się naprawdę szczerze. Podziękowałem małej całując w policzek i zostawiłem je same aby mogły się lepiej poznać. W moim mieszkaniu było nad wyraz cicho. Liam z pewnością zaszył się gdzieś w kącie, świetnie. Zrzuciłem buty i otworzyłem drzwi od sypialni zastając go rozwalonego na łóżku. Śpi, mimo tego, że dopiero piętnasta on śpi, a ja nie mam serca mu przerywać. Powoli i najciszej jak potrafiłem skierowałem się do łazienki.
- Chodź do mnie. - Mruknął lekko ochrypły głos. Odwróciłem się zastając wlepione we mnie tęczówki. Posłusznie ułożyłem się obok Liam'a wtulając w jego tors. Mimo koszulki którą musiał założyć przed przyjściem Kath, od jego ciała biło niesamowite ciepło. Wsunąłem dłoń pod biały t-shirt opuszkami palców przejeżdżając po jego skórze. Chłopak spojrzał na mnie, po czym przechylił się w moją stronę czule całując. Jego dłonie zaczęły błądzić po moich plecach, przy okazji delikatnie masując je. Uwielbiam go. Uwielbiam to, jak mnie dotyka. Uwielbiam to, jak do mnie mówi. Nie jestem pewien, czy to jest miłość, ale, jeśli tak to muszę być zakochany za zabój. Pomogłem ściągnąć mu zbędne rzeczy kładąc się na, nim. Kilka razy musnąłem ustami jego szyje, gdy zaskrzypiały drzwi.
- Ekhm, ekhm. - Usłyszałem za plecami. Szybko zeskoczyłem z szatyna zauważając w drzwiach Louisa. - Mamy próbę panienki. - Rzucił i zniknął. Dobrze, że to właśnie on przyszedł nas powiadomić, bo jako jedyny z chłopców wie o tym co między mną a ubierającym się Liam'em jest. Wyszliśmy z budynku zastając prawie wszystkich. Prócz Zayn'a, ale on dość często się spóźnia. Usiadłem na tylnym siedzeniu między Li, a Louisem, który przyssał się do szyby jakby się mnie bał. Idiota. Gdy Malik się znalazł ruszyliśmy do studia przed, którym stało grono nastolatek piszczących jak zwykle. Wyszliśmy z samochodu robiąc sobie z nimi kilka zdjęć. Fanki są naprawdę niesamowite, jednak ton ich głosu mógłby się trochę zmienić, nie obraziłbym się. Próba zaczęła się, jak zwykle od "What Makes You Beautiful", co nie specjalnie spodobało się Zayn'owi, który zaczął marudzić coś o tym, że piosenka nie jest już na tyle fajna aby ciągnąć ją dalej. No przecież on wie wszystko najlepiej. Później Louis pośpieszał wszystkich opowiadając jak to ważną randkę ma dziś ze swoją narzeczoną. Urocze, naprawdę ujmujące. Od kiedy poświęca Alison (za którą chyba żaden z nas specjalnie nie przepada) cały swój wolny czas, coraz bardziej się od nas oddala. Na koniec tuż przed wyjściem Liam dostał telefon od swojej zrozpaczonej mamy pytającej o córkę. Mój chłopak próbował kłamać, jednak , że nie jest w tym mistrzem rodzicielka zorientowała się zapowiadając przyjazd nazajutrz co całkowicie popsuło mu humor. W mieszkaniu dało to o sobie znać. Już przy wejściu wyciągnął małą paczuszkę wkładając jednego z papierosów do ust.
- Liam..
- Nie kłóć się to nic nie zmieni. - Mruknął uciszając mnie. Z drugiej kieszeni wysunął zapalniczkę. Zadowolony papierosem usiadł na kanapie zakładając nogi na stół, a ja nie mając ochoty dłużej się temu przyglądać ruszyłem do sypialni udając się spać. Jutro ciężki dzień...
__
Niall trochę krótszy od Zayn'a.
Kolejny Louis. Liczę na opinię ;)
z uroczą dedykacją dla uroczej Kingi.
z uroczą dedykacją dla uroczej Kingi.